Dachu nie ma, ale jest las:)
Chyba w ostatniej chwili przed zimą posadziliśmy ostatnią jodełkę i mamy już prawie las! Z tego, co widzę, zalesianie idzie nam szybciej niż ekipie położenie naszej dachówki:/
Chyba w ostatniej chwili przed zimą posadziliśmy ostatnią jodełkę i mamy już prawie las! Z tego, co widzę, zalesianie idzie nam szybciej niż ekipie położenie naszej dachówki:/
Znalazłam drabinę, więc w końcu udało się wdrapać na poddasze:) Dopóki nie trafią tam okna jest ciemno jak... Okna zamówiliśmy największe jakie się dało: 94 x 160 cm, więc jak już się pojawią na dachu to powinny rzucić trochę światła.
Taki mamy widok z antresoli w sypialni w dół na salon.
Potwierdziłam również teorię dotyczącą tego, że wszędzie wyjdę, ale nie zewsząd zejdę;P Kategorycznie odmówiłam zejścia tą samą drogą trzymając się ściany kominkowej, więc mąż musiał przestawić drabinę w inne miejsce. Przez chwilę miałam wrażenie, że zamierzał mnie tam zostawić, ale szybko minęło, ponieważ w tym momencie jestem chyba jedyną osobą, której boją się majstry:P
Tutaj już widok z dołu salonu. Sufit oczywiście trochę się obniży, ale i tak będzie megaaaaa przestrzeń!
W końcu udało się skończyć ogrodzenie - panele zawisły na swoim miejscu. Czas na coś w kolorze zielonym i nie mam tu na myśli chwastów
Dzisiaj o 9 rano przyjechały tuje > 25 szmaragdowo złotych: oraz 50 szmaragdowo zielonych:
Tym sposobem "wykopało się" 75 dziur. I tym razem nie był to kret:)
Po całym krótkim już jesiennym dniu, pod presją rozkręcającego się z padaniem deszczu, wszystkie tuje trafiły na swoje miejsce. Niewątpliwym plusem deszczu jest to, że tuje podlały się same!
Reszta ogrodu pojawi się w większości po zakończeniu prac wiążących się z przyjazdem ciężkiego sprzętu, czyli w przyszłym roku. No chyba, że wróci jeszcze na chwilę lato i posadzimy parę drzew.
.... teraz tak patrzę, że wypadałoby metki zdjąć z paneli:D
Ostatnio przyjechały do nas podmurówki grafitowe! Z daleka przyjechały, bo w Krakowie jak zwykle marność nad marnościami i wybór żaden. Wszędzie w ten sam szary deseń i jeszcze te przetłoczenia.. Naszukaliśmy się mocno, ale w końcu się udało:)
Ogrodzenie miało być w sierpniu, ale koparka była jak zwykle zarobiona, nieterminowa i niesłowna, więc przyjechała dopiero w październiku. Ogrodzenie czeka już od lipca, ale trudno słupki ustawić w górach i dolinach eh...
Ponieważ już nam się w sumie nigdzie nie spieszy i już nie mamy siły się z koparką umawiać, plan jest taki, że jak spadnie śnieg to zaprzęgnięmy naszego futrzanego kierownika budowy do sań i sami je rozwieziemy na miejsce:D
Tak sobie teraz patrzę na tą wytyczoną słupkami przestrzeń i zastanawiam się, czy zdążymy zrobić z tego ogród wiosną, czy też chwasty nas uprzedzą:P
Nie wiem, czemu mam wrażenie, że kierownik od samego patrzenia zmęczył się bardziej niż my wyrównując teren pod podmurówki:P
ale faktury i tak przyprawiają kierownika o zawrót futrzanej głowy!